Psychostymulację przez 34 lata opracowywała profesor Maria Szulc, biochemiczka. Twórczyni koncepcji już nie żyje, ale zostawiła następcę i spadkobiercę swojej metody. Jest nim Wojciech Górecki
U podstaw nałogów leży konflikt
Psychostymulacja jest szczególnie skuteczna w przypadku leczenia z nałogów. Wychodzi się tu z założenia, że u podłoża nałogu leży konflikt między tym, czego chce świadomość, a tym, czego domaga się od nas podświadomość - głęboko ukryta, ale praktycznie rządząca naszym zachowaniem. Zadaniem terapeuty jest, podobnie jak w przypadku psychoanalizy i hipnoterapii, dotarcie do podświadomości chorego i zmiana zawartych w niej informacji. Zaletą tej metody jest to, że nie wprawia się pacjenta w stan hipnotyczny. Cały czas wie on, co się z nim dzieje, kontroluje, jakie treści trafiają do niego - dzięki temu czuje się bezpieczniej.
Kodami w alkoholizm
Psychostymulacja nie jest też, w przeciwieństwie do psychoanalizy, rozmową terapeuty z pacjentem. Coraz bardziej jestem więc ciekawa, na czym ta metoda polega.
- Mamy inną drogę dotarcia do podświadomości, pewną furtkę, która jest tajemnicą tej metody i przynajmniej na razie nie mogę jej zdradzić - tłumaczy mi pan Górecki.
W trakcie seansu używa nie tylko słów, zdań, które mają zmienić nastawienie pacjenta, ale także pewnych gestów mających symboliczną moc.
Na podświadomość skuteczniej działają obrazy, symbole niż bezpośrednie sugestie - wyjaśnia. - Aby, na przykład, odebrać pacjentowi przemożną chęć picia alkoholu, w czasie zabiegu wykonuję gesty-kody.
W przypadku alkoholizmu chwali się 95% skutecznością! Udaje mu się też wyciągać ludzi z uzależnienia od narkotyków - w takich przypadkach posiłkuje się hipnozą.
W pogoni za podświadomością
W gabinecie terapeuty poznaję jedną z jego pacjentek, panią Beatę. Zgodziła się opowiedzieć o sobie.
- Byłam w depresji i cierpiałam na bardzo silną nerwicę - mówi. - Nie mogłam nic poradzić na ciągłe kołatanie serca, drżenie rąk. Miałam stałe poczucie beznadziejności życia. Byłam przerażona, że skończy się to powrotem do alkoholu. Wcześniej przeszłam leczenie odwykowe, ale w zamkniętym zakładzie pogłębiły się moje skłonności depresyjne. Kilka lat temu czytałam książkę Marii Szulc: "Potęga podświadomości". Pomyślałam, że ona mi pomoże, zaczęłam poszukiwania i tak trafiłam do pana Wojciecha. Już po pierwszych wizytach wyciszyłam się i poczułam spokój, choć poprawa nie była stabilna. Od 3 tygodni przychodzę tu codziennie, objawy nerwicy ustąpiły.
Teraz jeszcze chciałaby raz na zawsze nabrać wstrętu do alkoholu.
Wysoka samoocena broni przed schorzeniami
Do pana Góreckiego przychodzą nie tylko ludzie chcący pozbyć się nałogów, lecz także ci, których męczą nerwice, lęki, stres, migreny czy wady wymowy. W wielu przypadkach terapia zaczyna się od poprawienia samooceny - mnóstwo naszych problemów bierze się po prostu stąd, że mamy o sobie bardzo złe zdanie!
Gdy przychodzi do niego ktoś z obniżonym poczuciem własnej wartości, pan Wojciech wprowadza go w stan relaksu, a następnie prosi, by wyobraził sobie tablicę, na której wypisano te jego cechy, które go blokują, przeszkadzają mu żyć; że jest leniwy, złośliwy, małostkowy... A potem w wyobraźni pacjent wyciera tablicę do czysta, jakby wymazywał z siebie te wady, i zapełnia ją nazwami takich przymiotów, jakie chciałby posiadać i przejawiać na co dzień. Pisze, że jest mądry, miły, szlachetny. Musi święcie uwierzyć, że te cechy rzeczywiście w nim tkwią, że, jeśli tylko zechce - taki będzie.
Wraz z lękiem mija jąkanie
W wielu przypadkach bardzo istotne jest dotarcie do traumy dziecięcej - do przerażającego wydarzenia z wczesnego dzieciństwa, które jest ukrytą przyczyną jakiegoś problemu czy dolegliwości (fobii, wady wymowy, natręctwa). Wyciągnięcie wspomnienia tak głęboko zakopanego w pamięci wymaga seansu hipnotycznego.
- Przychodziła do mnie pani, która straszliwie się jąkała - opowiada pan Wojciech. - Udało nam się dojść do momentu, gdy miała 2 latka, a jej opiekunka, nie mogąc znieść jej dziecięcego marudzenia i płaczu, zamykała ją w szafie. Lęk zamkniętego w ciemnościach dziecka wciąż w niej tkwił. Dopiero wydobyty, nazwany, oswojony, przestał mieć wpływ na życie kobiety. A wtedy objawy fizyczne również ustąpiły.
Wojciech Górecki jest też bioenergoterapeutą.
- W trakcie sesji harmonizuję pola energetyczne pacjenta, dlatego psychostymulację w moim wykonaniu wolałbym nazywać bioenergostymulacją.
Szedł Wojciech Górecki z profesor Marią Szulc przez park na Żoliborzu. Zaczepił ich starszy pan, intensywnie przyglądający się jego towarzyszce.
- Czy my się nie znamy? - zapytał. - Jestem pewien, że widziałem gdzieś pani twarz.
- Niemożliwe - odparła Maria Szulc, mistrzyni hipnozy i biostymulacji - zawsze ją noszę przy sobie.
Długo walczyła z tym problemem. W końcu znalazła sposób i opowiada nam o nim. Izabela Trojanowska
Z bezsennością walczy od wielu lat. Dobrze zna długie noce, kiedy nie pomaga liczenie baranów, a nieustannie tykająca wskazówka zegara przyprawia ją o poczucie zniechęcenia. - Bezsenność to mój kat, i to już od bardzo dawna - mówi w rozmowie z dziennikarzem Rewii.
Psychostymulacja należy do nowoczesnych metod wpływania na stan psychofizyczny człowieka poprzez oddziaływanie bezpośrednio na umysł (pośrednio również, na cały organizm) na poziomie podświadomym, w sposób podobny do tego, jaki wykorzystuje się w większości terapii hipnotycznych.
Ilu ludzi, tyle podświadomości. Do każdej potrzebny jest inny klucz
Zielona łąka ciągnie się jak okiem sięgnąć: od stóp po horyzont. Robisz kilka kroków po miękkiej, soczystej trawie, która ugina się pod twoimi stopami. Czujesz tę radość stąpania po niej. Nad tobą błękitne niebo, w przestworzach słychać głosy ptaków. Cieszysz się, że jesteś.